Po 10 wyruszyliśmy na szlak, pogoda jak wczoraj, czyli mgliście ale ciepło. Podejście na Połoninę Caryńską było pod znakiem deszczu, który spotkał nas w lesie, schodzący ludzie ostrzegali nas że jest strasznie, wieje, pada i jest ślisko - glina w Bieszczadach jest wszechobecna. Na połoninie faktycznie wiało i było ślisko ale nie padało, widoczność na 7m - cudownie :), trochę extream. Po 16 dotarliśmy do schroniska Pod Małą Rawką, super klimatyczne miejsce, pokoje wieloosobowe jak i dwójeczki, z braku miejsc trafił nam się pokój wieloosobowy. Podczas obiadu poznaliśmy naszych współlokatorów i się zaczęło :), pierwsza banieczka, druga banieczka, trzecia banieczka a obiad jeszcze nie skończony (banieczka - 25ml żubrówki). Impreza rozkręciła się na całego, chyba wszyscy goście schroniska uczestniczyli w zabawie, nie ma jak to gitara, kominek, śpiew i dobre towarzystwo. Rano czuliśmy się jak u siebie w domu, wszyscy znajomi, głowa na szczęście nie boli - dobre górskie powietrze.